[FILM] TO MOJE MIASTO CZ.II

13

22.12.2011r.




KONCERT
TO MOJE MIASTO

UTWORY ZESPOŁÓW:
SAGITTARIUS
NIE-BO
THE-END
zagrają:
ROBERT LUBERA
MARIUSZ MOSKALEWICZ
ANDRZEJ PAPROT
ANDRZEJ KOSIOROWSKI
JEAN LUBERA
KRZYSZTOF \”FLIPPER\” KRUPA
PIOTR \”QUENTIN\” WOJTANOWSKI
MARCIN DYJAK

ZAPRASZAMY!!!!!!!!!!!!!
27 GRUDNIA 2011 R.
GODZ. 19
SAMORZĄDOWY OŚRODEK KULTURY W NOWEJ DĘBIE
ul. Żeromskiego 2

CENA BILETU: 10 ZŁ
DO NABYCIA W KASIE KINA


Czy wiesz, że legenda polskiej muzyki Tadeusz Nalepa myślał o nagraniu płyty z Mariuszem Moskalewiczem i Andrzejem Paprotem? Czy słyszałeś, że zespół THE END podobnie jak SAGITTARIUS grał na koncercie w Opolu? Przedstawiamy drugą (ostatnią) część wywiadu z Robertem Luberą muzykiem, wokalistą, kompozytorem, autorem tekstów, której celem jest przybliżenie muzycznej historii Nowej Dęby.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać pierwszą część wywiadu i posłuchać archiwalnych piosenek SAGITTARIUSA

CZĘŚĆ II

MAREK OSTAPKO: Gracie w Opolu, nagrywacie kawałki w studiu Polskiego Radia, koncertujecie po Polsce i co dalej?

ROBERT LUBERA: Kontaktuje się z nami agencja Alma Art, z Rzeszowa i zaproszono nas na koncert „BREAKOUT wraca do domu” w 1985 roku na hali Waltera w Rzeszowie. Poznaliśmy się wówczas z Mirą Kubasińską, Tadeszem Nalepą, Bogdanem Loeblem i to był początek takiej fajnej znajomości. Nasza muzyka im się bardzo podobała, zebraliśmy od nich wiele komplementów co było dla nas ogromnym wyróżnieniem. Rok później, w marcu 1986 roku zadzwoniono czy nie chcielibyśmy akompaniować Tadeuszowi Nalepie, na jego koncercie w Rzeszowie. Zagraliśmy wtedy wspólny koncert z Tadkiem w klubie Dedal. Byliśmy cholernie przestraszeni tym, że gramy z takim muzykiem. Koncert się udał i od tego czasu Tadeusz zapraszał nas na liczne występy. Supportowaliśmy jego koncerty. Moja znajomość z Tadeuszem trwała do jego śmierci. Dzisiaj pracuję z jego synem Piotrem Nalepą. Nawet ostatnio jak graliśmy wspólnie w Nowej Dębie, Piotrek opowiadał mi, że Tadek ciepło wspominał moje miasto i nasz skład. Co ciekawe ja jestem w wieku Piotrka. Gdy ja grałem z dla Tadka, Piotrek był w USA. I czasem mam wrażenie, że Tadek traktował mnie jak tego syna, którego wówczas nie było. Rozmawialiśmy o muzyce, o sztuce, o różnych ciekawych rzeczach. Do dzisiaj uważam Tadeusza Nalepę, za mistrza gatunku. Jego piosenki przetrwały 40 lat i są cały czas aktualne.

Z Tadkiem zagraliśmy wiele koncertów. To był 86 rok, Tadek wtedy miał swój powrót na scenę. Graliśmy z nim jego repertuar. Na koncertach było mnóstwo ludzi. Pamiętam, że podczas jednej rozmowy stwierdził, że bardzo podoba mu się nasz perkusista Mariusz Moskalewicz. Miał zamiar nagrać płytę z Mariuszem i myślał również o Andrzeju Paprocie, żeby nagrał swoją solówkę. Ja przypomnę, że Andrzej był wówczas 15 a może 16 letnim chłopakiem. To świadczy o jego talencie.

Dlaczego nie doszło do tego projektu?
Tego do końca nie wiem. Ostatecznie płytę nagrał z nim Andrzej Nowak z TSA, Marek Surzyn – legendarny perkusista, ale bez względu na to sam fakt, że Tadeusz Nalepa myślał o wspólnej płycie świadczy o tym, że moi chłopcy byli wówczas w czołówce polskiej sceny. Szkoda, że to się nie stało.

A dlaczego Sagittarius sam w sobie nie kontynuował swojej ścieżki muzycznej?
Andrzej Kosiorowski musiał odrobić zasadniczą służbę wojskową , zastąpił go wówczas mój kolega z klasy Andrzej Barnaś. Mariusz już wówczas pracował „na zakładach”, urodziło mu się dziecko. Przyszedł taki moment, że każdy z nas musiał się określić co chce dalej w swoim życiu robić. Menadżerowie zaczęli dzwonić , pojawiało się coraz więcej ofert. Ale każdy z nas był już osadzony w różnych miejscach, oprócz muzyki miał swoje życie osobiste i zawodowe. Trzeba było podjąć decyzje. Ja też zacząłem pisać nieco inne piosenki. Nastąpiła zmiana składu i zmiana nazwy zespołu na The End.

Kto tworzył The End?
Zaprosiłem Leszka Dziarka z Sandomierza, grał także Andrzej Paprot , Andrzej Barnaś. W końcowej fazie zespoły grał z nami Bogdan „Groszek” Grosiak, resztę tworzyli chłopaki z Rzeszowa i Sandomierza i Stalowej Woli.

Jak wyglądała droga rozwoju zespołu?
W 1990 roku ojciec Natalii Kukulskiej zaprosił nas do Opola i tam graliśmy w „Premierach” w składzie Andrzej Paprot, Andrzej Barnaś, Robert Lubera, chórki Marzena Sabo z Nowej Dęby, Andrzej Mrowiec (Kraków), Stanisław Domarski (saksofon), Mariusz Koziołkiewicz (instrumenty klawiszowe). 3 lata później zostaliśmy laureatem pierwszej edycji przeglądu \”Marlboro Rock In „93\” (Patronat prasowy branżowego pisma „Tylko Rock”). W tym samym roku byliśmy uczestnikiem festiwalu w Jarocinie. Zespół wydał wówczas debiutancki album The End. Album został wydany na kasecie magnetofonowej. Materiał nagrano w Izabelin Studio w okresie maj – lipiec 1992. Realizacja Grzegorz Piwkowski i Andrzej Puczyński. Nagrałem dwa teledyski do utworów \”Zaczynam od nowa\” i \”Inny świat\”.  Niestety początek lat 90 był czasem dość specyficznym i nasza wytwórnia niestety przestała istnieć przez co nie zdążyliśmy wydać płyty CD. W każdym bądź razie gdy wyszła ta kaseta dostałem propozycje grania z zespołem Róże Europy, a Robert Gawliński zaprosił nas do wspólnej trasy koncertowej i supportowaliśmy zespół Wilki w czasie objazdu promującego album\” Przedmieścia\”. Zjechaliśmy razem całą Polskę.

Ale jak to bywa, zaczęły się problemy…
Wynikały one z tego, że nie każdy mógł sobie pozwolić na to by na 2 miesiące ruszyć w Polskę. Myśmy wtedy nie zarabiali tak by można było z tego żyć. I wtedy rozpoczęły się kolejne roszady. De facto trasę koncertową zagrałem bez muzyków z Nowej Dęby. Z różnych przyczyn nie byli w stanie jej zrealizować. Pojechałem więc z chłopakami ze Stalowej Woli i z obecnym moim perkusistą z którym się znamy 25 lat z Krzysztofem Krupą. Część trasy zagrał Leszek Dziarek.

Ja wówczas jasno się określiłem, że będę robił to zawodowo. Musiałem więc wokół siebie znaleźć równie zdeterminowanych ludzi, gotowych na całkowite poświęcenie. Nie można jedną nogą stać w Zakładach Metalowych a drugą na scenie. Trzeba dokonać jednoznacznego wyboru. Również formuła Domu Kultury w którym pracowałem przestała wytrzymywać to co robiłem. Miałem wiele problemów w pracy z powodu tego, że gram. Nie zwracano uwagi na to, że przecież oprócz tego, że promowałem miasto, poprzez obracanie się w świecie muzycznym udawało mi się ściągnąć na preferencyjnych warunkach wielu muzyków do Nowej Dęby. No chociażby Róże Europy, IRA, Wolną Grupę Bukowinę, Varsovia Manta czy Wilki z Robertem Gawlińskim i innych. Grali po stawkach, których normalnie by nie przyjęli bo uważaliby je za obraźliwe. Do dziś ci muzycy wspominają żurek mojej mamy i wielu ludzi z branży muzycznej wie co to jest dobry obiad na Leśnej. Zespół IRA i Robert Gadowski z którym się zaprzyjaźniliśmy, też był na Leśnej. Wielu z nich tam spało. Do dziś jest tak, że dom na Leśnej jest takim „przytułkiem” dla wielu artystów czy pasjonatów , czy też ludzi którzy chcą w życiu robić coś ciekawego jak Bractwo Rycerskie czy Towarzystwo Ratusz.

W 1995 roku wyjechałeś z Nowej Dęby. Dlaczego? Przecież to „Twoje Miasto”.
W 1995 roku nagrałem płytę z Robertem Gawlińskim zatytułowaną „Solo”. Czułem, że w Nowej Dębie robi się dla mnie za ciasno. Miałem dość ciągłych spięć z moim szefostwem w Domu Kultury. Grałem dużo koncertów, miałem wiele wyjazdów, a cały czas byłem pracownikiem tej instytucji. Ona miała z mojej działalności korzyści bo przecież tak jak mówiłem wcześniej ściągałem do miasta na preferencyjnych warunkach czołowych muzyków. Ale odczuwałem ciągłe naciski: albo grasz albo pracujesz. Nie chciałem się z tym dłużej zmagać. Było mi naprawdę ciężko w takim klimacie pracować i postanowiłem, że się wyprowadzę.


Fot: Płyta \”Solo\”

Nie było ci żal?
Przyznam, że to był smutny dla mnie moment bo nigdy nie chciałem się wyprowadzać z Nowej Dęby. To moje miasto i bardzo je kocham. Wyjeżdżałem ze smutkiem i ze złością, że ogół wydarzeń które mnie dotyczyły tutaj na miejscu sprawił, że muszę opuścić to miejsce. Nie mogłem realizować tutaj na miejscu tego co chciałem a byłem przekonany, że było to możliwe gdyby tylko było wówczas więcej dobrej woli pewnych środowisk. Przez to, że podróżowałem wówczas po kraju, wyjeżdżałem za granicę, spotykałem się z wieloma artystami, ludźmi kultury, miałem nieco inne spojrzenie na rzeczywistość niż to które wówczas obowiązywało w Nowej Dębie. Chciałem się tym doświadczeniem dzielić, przekuwać te wzorce na sytuacje w mojej rodzinnej miejscowości. Miałem wrażenie, że tamten świat jest fajniejszy, ciekawszy i chciałem tamten świat przetransmitować tutaj do Nowej Dęby. Miałem taką ambicje, żeby ludziom z Nowej Dęby, którzy mieszkają w małej miejscowości dawać to co można było oglądać w wielkich miastach. Miałem wiele pomysłów, proponowałem nie tylko muzykę ale również spektakle teatralne. Robiłem to z chęci działania, po to żeby ludzie mieli lepiej, żeby otworzyli się na nowy świat, żeby wyszli z izolatki małego ośrodka. Chciałem się podzielić tym co mi się udało zobaczyć. Myślałem, że mogę robić to co robiłem z korzyścią dla miasta i dla siebie, niestety nie uwierzono w to, atmosfera była zbyt ciasna. Pozostał mi wybór albo grać na weselach albo wyjechać. I wyjechałem.

Dokąd?
Miałem osiąść w Warszawie. Dostałem wówczas pracę w Telewizji Polskiej na Woronicza. Byłem współpracownikiem takiego programu „Raj”. Notabene wróciłem tutaj kiedyś z kamerą i wyszedł z tego niezły skandal (śmiech). Wiele osób w Nowej Dębie wolałoby o tym fakcie zapomnieć. Z tego co pamiętam był to wywiad z uczniami jednej ze szkół. Tutaj wówczas mieszkała Amerykanka ( CHRISTIE FISH ), która uczyła młodzież angielskiego. I rozmawialiśmy z nią o tym jak jej się pracuje, o różnicach między życiem w Polsce i w USA. Postanowiliśmy również dać możliwość wypowiedzenia się do kamery młodym ludziom. I oni powiedzieli to co myśleli, a nie to co wypadało powiedzieć i zrobiła się afera. Mówili o swoich problemach, o tym że nie mają gdzie grać w piłkę bo sala gimnastyczna jest przed nimi zamykana itd. I z tego się zrobiła afera, mnie posądzono o działalność na szkodę miasta a ci młodzi ludzie ponieśli konsekwencje tego co powiedzieli. Dzisiaj to brzmi dosyć archaicznie i ciężko nam sobie to wyobrazić, ale taka była wówczas mentalność.

Co było dalej?

W 1996 roku nagrałem drugą płytę z Robertem Gawlińskim pt. „Kwiaty jak relikwie”. Zagraliśmy rewelacyjny koncert w Stanach Zjednoczonych. Warto wspomnieć, że spotkałem tam wielu ludzi z Nowej Dęby. Następnie w 1997 roku rozpocząłem działalność koncertową w solowym projekcie Artura Gadowskiego. Brał udział w licznych koncertach i programach telewizyjnych, a także poprzedzałem solowy koncert gitarzysty zespołu Queen, Briana Maya. Robiłem to co kocham.


Fot. Płyta Kwiaty jak relikwie

Ale ostatecznie to nie Warszawa lecz Kraków stał się twoim drugim domem…
O tym, że wylądowałem w Krakowie zadecydował fakt, że tam mieszkała moja przyszła żona. Zacząłem organizować różne koncerty, wieczory artystyczne itd., i tam też poznałem Jerzego Fedorowicza polskiego aktora i reżysera, a obecnie posła na Sejm RP, który był wówczas dyrektorem teatru i po jakimś czasie zaproponował mi abym napisałem muzykę do spektaklu „Błysk rekina” (1999r.), który jest grany do dziś. Szacuje się, że obejrzało go 40 tys. widzów. Później przyszła kolej na kolejny spektakl. Tym razem była to autobiografia Krzysztofa Jaryczeskiego, legendarnego lidera zespołu Oddział Zamknięty. Tytuł sztuki to „Minnesota Blues”. Spektakl z muzyką graną na żywo przez mój nowy zespół Nie-Bo, oglądało dwadzieścia tysięcy widzów.


Fot.: Zespół NIE-BO

Skoro już wywołałeś te nazwę to powiedz proszę, jak doszło do powstania zespołu Nie-bo?
Z moimi kolegami muzykami wybraliśmy się do Austrii. Mieliśmy tak zakontraktowane dwa klubowe koncerty a przy okazji postanowiliśmy nieco odpocząć. Jako, że Austriacy nie wypowiadali żadnej polskiej nazwy poprawnie wymyśliliśmy na potrzeby chwili Nie-bo, ale jak się okazało ta nazwa przetrwała do dzisiaj. Austryiacy przyzwyczaili się do tej nazwy i często nas zapraszali. Nie-bo ma na swoim koncie nagrania do filmu \”Krugerandy\” z Maćkiem Stuhrem w roli głównej. Nagraliśmy płytę „Nie-bo. Tribute To Breakout”. z Piotrem Nalepą.

Nagraliśmy także \”Robert Lubera. NIE-BO\”, \”Maciej Balcar & NIE-BO. Ogień i woda\”, \”Odnalezione piosenki\” płyta z niepublikowanymi utworami nieżyjącego niestety Bogdana Łyżkiewicza, wokalisty zespołu Chłopcy z Placu Broni. Na płycie tej śpiewają z nami: Andrzej Grabowski Olek Klepacz, Maciej Balcar, Marek Piekarczyk z TSA, Muniek Staszczyk z T-Love, Wojtek Klich gitarzysta Anny Wyszkoni. Noszę się z zamiarem wydania płyty z piosenkami SAGITTARIUSA, być może będą to nagrania archiwalne, być może nagramy te piosenki od nowa i być może w oryginalnym składzie.

Muzycy tworzący zespół współpracowali m.in. z Robert Gawlińskim, Grzegorz Turnauem, Artur Gadowskim, Lombardem, Brathankami, Róże Europy. Maćkiem Maleńczukiem, Ewą Bem.Od lat prowadzę imprezę \”Dean Markley Club\” (aktualnie w klubie studenckim Żaczek w Krakowie) w której wraz z zespołem NIE-BO wystąpili między innymi: Ewelina Flinta, Tadeusz Nalepa, Robert Gawliński, Artur Gadowski, Maciej Balcar, Krzysztof Zalewski, Natalia Przybysz, Piotrek Cugowski, Szymon Wydra, Marek Raduli, Adam Otręba, Jurek Styczyński, Piotr Nalepa.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać pierwszą część wywiadu i posłuchać archiwalnych piosenek SAGITTARIUSA


Film z pierwszej po latach próby

13 KOMENTARZE

  1. [quote]Miałem wiele problemów w pracy z powodu tego, że gram. Nie zwracano uwagi na to, że przecież oprócz tego, że promowałem miasto, poprzez obracanie się w świecie muzycznym udawało mi się ściągnąć na preferencyjnych warunkach wielu muzyków do Nowej Dęby. No chociażby Róże Europy, IRA, Wolną Grupę Bukowinę, Varsovia Manta czy Wilki z Robertem Gawlińskim i innych. Grali po stawkach, których normalnie by nie przyjęli bo uważaliby je za obraźliwe. Do dziś ci muzycy wspominają żurek mojej mamy i wielu ludzi z branży muzycznej wie co to jest dobry obiad na Leśnej. Zespół IRA i Robert Gadowski z którym się zaprzyjaźniliśmy, też był na Leśnej. Wielu z nich tam spało. Do dziś jest tak, że dom na Leśnej jest takim „przytułkiem” dla wielu artystów czy pasjonatów , czy też ludzi którzy chcą w życiu robić coś ciekawego jak Bractwo Rycerskie czy Towarzystwo Ratusz.[/quote]

    [b]Leśna naszym domem![/b]

  2. Mnie ruszyła opowieść o problemach nie na zewnątrz lecz w samej Nowej Dębie. Co takiego jest w tym mieście, że gdy wydaje ludzi którzy mogą je reprezentować na zewnątrz lub ofiarować coś tej mieścinie poprzez swoją prace i zaangażowanie to wtedy to miasto wypycha tych ludzi poza swoje granice? Mam tutaj na myśli lekarzy, sportowców, aktywnych młodych ludzi itd. O co kaman?

    • Chłopczyku. To dziura , wioska i malenkie osiedle robotnicze powstałe kilkadziesiat lat temu na potrzeby nieistniejącego już niestety przemysłu „metalowego” a nie miasto ( taki ” przemyslowy PGR”). Prawa miejskie nadano tej miejscowosci stosunkowo niedawno. To bylo administracyjnie konieczne. To „miasto” wlasciwie bez historii, podobnie jak Stalowa Wola, z tym ze tam osiedle rozbudowano nieco bardziej na potrzeby przemyslu metalurgicznego. Odrobine wieksza skala.To naturalne, ze tu niczego nie osiągniesz, nie zrobisz kariery. Nie ma i nigdy nie było takich warunków. Dorosniesz to byc moze sam się zorientujesz, o ile zechcesz wychylic nos z tego zapizdziałego grajdołu.

  3. Trzeba miec duzo determinacji i mocna pasje, zeby osiagac publiczne sukcesy , te na wieksza skale, ktorych nie zrealizuje sie na prowincji, w malym ,zduszonym, lasowiackim srodowisku. Dlatego ci, ktorzy nie mieszcza sie w pewnych mentalnych nowodebskich ramach wyjezdzaja stad. Mamy liczne tego przyklady, jak pisze powyzej internauta. Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo, jak mowi stara maksyma, i w przypadku Roberta chyba sie sprawdzila. Takiego bogactwa doswiadczen muzycznych, rozwoju, przyjazni i kontaktow nie przezylby zapewne tutaj. Na niektorych przychodzi czas, ze trzeba wyruszyc w swiat i z niego czerpac,a tym ktorzy sie zrealizowali ,mozemy tylko pogratulowac. Dzieki Robert ,ze jestes! Pozdrowienia dla muzykow, udanego koncertu zycze!

Skomentuj taka sobie refleksja Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here