Antosia prosi o pomoc. Okażmy serce 5-letniej nowodębiance

13

Zapadła decyzja, że moje bliźniaczki urodzą się naturalnie. Maja była pierwsza. Po niej miała przyjść na świat Antosia. Minuty jednak mijały, ciągnęły się w nieskończoność, a jej nadal nie było… Nikt się nie spodziewał, że za chwilę rozpocznie się dramat i Tosia zacznie umierać…

24 lipca 2013 roku – najpiękniejszy i najstraszniejszy dzień w moim życiu. Maja urodziła się zdrowa, Antosia utknęła w drogach rodnych, bo tuż przed porodem odwróciła się. Było za późno na cesarkę… Trwał dramat, a córeczka się dusiła. Urodziła się w stanie krytycznym, lekarze od razu zaczęli reanimację…

Wkrótce usłyszeliśmy diagnozę: Dziecięce Porażenie Mózgowe. Szok, rozpacz, ale najgorsze było jeszcze przed nami… Niedługo później okazało się, że Antosia “nie jest sama”. Co to znaczy? Córeczka ma “koleżankę” – mówimy tak, by Tosia się nie bała. Nie chcemy znać tej “koleżanki”, chcemy żeby odeszła, wyszła z naszego życia, domu, nigdy już nie wracała i nie torturowała naszego dziecka. Na imię jej padaczka, i to w najgorszym, lekoopornym wydaniu…

Przychodzi zazwyczaj nocą, wtedy, kiedy dziecko jest najbardziej bezbronne. Atakuje podczas snu, bez żadnego ostrzeżenia, bezgłośnie. Każdy atak zaczyna się od szarpnięć paluszków u ręki i dalej jak lawina – szarpanie całej ręki, nóżki, głowy, całego ciała. Każde wyładowanie powoduje kolejne wyładowania wtórne, których nie jesteśmy w stanie w żaden sposób przerwać. Po takim stanie padaczkowym, który trwa kilka godzin, Tosia zawsze kończy w szpitalu.

Pomimo wysiłku wielu lekarzy, kuracji sterydami i niezliczonych prób zmiany leków napady nie ustępują… Zostały tylko nieznacznie wyhamowane, ale silne leki, jakie przyjmuje Tosia, powodują zniszczenia innych narządów – oczu, wątroby, serca… Do tego każdy atak zabiera córeczce wszystko, co wypracowała podczas ciężkich, wielogodzinnych ćwiczeń na rehabilitacji. Padaczka niesie też za sobą straszną traumę. Strach Tosi przed szpitalami jest nie do opisania. Ciągłe zastrzyki i pobieranie krwi powodują, że córeczka płacze już na sam odgłos przejeżdżającej karetki…

Chociaż dzieciństwo z chorobą nie jest łatwe, szczególnie gdy Antosia widzi różnice między sobą, a swoją zdrową siostrą bliźniaczką, prawie nieustannie się uśmiecha. Dziewczyny są dla siebie wsparciem, Majka cały czas pomaga Tośce, dopinguje ją, wspiera w walce. Martwi się, kiedy jej siostra znów ma napad, który nazywamy “zawieszką”. Traci wtedy kontrolę nad rzeczywistością, nie wie, gdzie była i co się wydarzyło. Coraz częściej zadaje kłopotliwe pytania, na które nie znamy odpowiedzi: “Mamusiu, dlaczego ja jestem chora, a Maja nie? Dlaczego ja mam padaczkę?”…

Ataki w ciągu dnia sprawiają, że Tosia nie może bawić się tak jak inne dzieci. Chociaż bardzo często próbuje dorównać innym, nie poddając się, kończy się to dla niej przeważnie bolesnym upadkiem…  Bardzo wiele codziennych czynności przychodzi jej z wielkim trudem, ale Tosia próbuje. Próbuje dotąd, aż jej się uda i wtedy jest najszczęśliwsza. A nam pozostaje nadzieja, że zaraz nie przyjdzie kolejny atak, który zabierze jej to wszystko…

Będziemy szukać ratunku dla córeczki, póki nie uda nam się go znaleźć. Nie poddamy się, bo nie wolno nam się załamać – jesteśmy rodzicami. Musimy dawać jej nadzieję, zachęcać do dalszej walki i ukrywać łzy, które po każdym ataku Tosieńki cisną nam się do oczu…

Dzisiaj dla naszego dziecka jest pewna szansa – szansa na pokonanie choroby, przywrócenie szczęśliwego dzieciństwa i normalnego życia. Jest to leczenie operacyjne. Jednak ze względu na zbyt duże zniszczenia w obszarze mózgu, który powstały podczas wylewu, specjalistyczna diagnostyka, a potem operacja w żadnym szpitalu w Polsce nie jest możliwa. Jedyna nadzieja dla Tosi czeka w niemieckim szpitalu Schön Klinik w Monachium. To jedna z najlepszych klinik na świecie. Co ważniejsze, jako jedyni podjęli się przeprowadzenia wielodniowej diagnostyki, która pozwoli nam odnaleźć ognisko padaczki, a potem je usunąć!

Niestety, nie stać nas, by zapłacić blisko 40 tysięcy euro… Dwa tygodnie badań i diagnostyki w Niemczech to dzisiaj jedyna szansa Tosi. Szansa, której nie jesteśmy w stanie jej zapewnić, dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Tosieńka może być zdrowa i żyć bez cierpienia!

Agnieszka, mama Tosi

 

ANTOSIE MOŻNA WESPRZEĆ WCHODZĄC NA STRONĘ ANTOSI. W TYM ŚWIĄTECZNYM OKRESIE NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI. ABY WESPRZEĆ 5-LETNIĄ NOWODĘBIANKĘ KLIKNIJMY NA PONIŻSZY BANER I POSTĘPUJMY ZGODNIE Z ZAMIESZCZONYMI TAM WSKAZANIAMI. 

 

13 KOMENTARZE

  1. widzę po komentarzach że trzeba będzie za niedługo wrzucać potwierdzenia przelewu najlepiej z kwotą 1000 zł i więcej no bo co to jest sms za 2,66. słyszałeś kiedyś człowieku przypowieść o wdowim groszu??? zapewne nie czyli jak co drugi cebulak w tym mieście, każda pomoc się liczy i przybliża do celu. Ps ja wysłałem 2 sms czy to wystarcza???…. powodzenia w zbiórce oraz wszystkiego dobrego dla dziewczynki.

    • Czy to wystarcza 2 SMS ?, mysle ze to tez wielkie G. pieniadze sa potrzebne juz teraz a nie za 5 lat

  2. skoro tak szczekasz to może weź zafunduj całe leczenie a co tam przecież cię stać, nie bądź tak jak inni nie baw się w sms przecież to 'żenujące’ jak tak można.

  3. Ludzie co się z wami dzieje, nawet pod tym apelem o pomoc dla Antosi zero powtarzam ZERO jakiejkolwiek taktu i poważnej rozmowy tylko oczernianie i plucie na siebie nawzajem.

  4. Tosia trzymamy kciuki i mocno wspieramy.Mam nadzieję że jednocząc siły pojedziesz do Niemiec i raz na zawsze pożegnasz się z „koleżanka”!!!

  5. Mam watpliwosci do tej formy zbierania, tj poprzez SMS bo strona info jest nie wiarygodna tak jak jej wlasciciel bo nie posiada zadnego zabezpieczenia

  6. mozna wplacac poprzez stronke nie tylko przez sms w tedy wiecej oddawane jest Tosi. Dziekuje wszystkim za wsparcie. Ciocia Tosi :*

  7. Wspierajmy Tosię i pomagajmy .Wiem ze cała rodzina bardzo to przeżywa a w szczególności mama , szacunek pani Agnieszko i dużo siły dla pani , Tosi i Mai

Skomentuj Stalowiec Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here