[Wywiad + Nagrania] TO MOJE MIASTO CZ. I

62

05-12-2011r.

27 grudnia 2011 roku z okazji 50 lecia Nowej Dęby odbędzie się niepowtarzalny koncert „To MojeMiasto” podczas którego zostaną zagrane historyczne nowodębskie utwory takich zespołów jak Sagittarius, The End i Nie-bo!

Po kilkunastu latach przerwy ponownie zagrają ze sobą Robert Lubera, Mariusz Moskalewicz, Andrzej Paprot, ks. Andrzej Barnaś i Andrzej Kosiorowski. Koncert odbędzie się w sali widowiskowej Samorządowego Ośrodka Kultury. Zespół Sagittarius (1985) i The End (1993) odniosły spektakularny, ogólnopolski sukces rozsławiając w ten sposób nasze miasto i podbijając listy przebojów.

Przedstawiamy pierwszą część wywiadu z muzykiem, wokalistą, kompozytorem, autorem tekstów Robertem Luberą , którego celem jest przybliżenie muzycznej historii Nowej Dęby.

CZĘŚĆ I
MAREK OSTAPKO: Klasyczne pytanie wstępne: Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką?

ROBERT LUBERA: Moja przygoda z muzyką zaczęła się w domu rodzinnym. U nas w domu zawsze się grało i słuchało muzyki. Duży wpływ wywarł na mnie mój brat Jurek, który gdy byłem dzieckiem (jestem od niego o 5 lat młodszy) grywał w domu na gitarze z siostrami i znajomymi. Ja im tam jako szczeniak, przeszkadzałem a później zacząłem go naśladować. Pamiętam, że pierwszą gitarę kupiłem za pieniądze z komunii. Miałem wtedy 8 lat ( o rok wcześniej poszedłem do szkoły). W wieku 12 lat zacząłem chodzić na próby do Klubu Fabrycznego.

Z kim tworzyłeś pierwszą grupę muzyczną?

Grywało się w różnych konstelacjach. Różni ludzie się w Klubie pojawiali i równie szybko znikali. Jeśli chodzi o pierwsze szlify to stawialiśmy je wspólnie z Mariuszem Moskalewiczem ( gitara basowa) z Krzysiem Jalowskim (gitara) i Darkiem Chudolińskim (perkusja). Był to zespół szkolny.

A jak poznałeś się z resztą Sagittariusa?

W Nowej Dębie wszyscy się znali. Ja chodziłem wówczas jeszcze do szkoły podstawowej, natomiast reszta składu uczęszczała już do szkoły średniej. Byłem tym najmłodszym, który podglądał starszych, chodził za nimi i w końcu też zaczął grać. Próby odbywały się w Technikum (dzisiaj Zespół Szkół nr 2 – przypis redakcja) , w takiej małej sali. Zajmował się nami z ramienia szkoły pan Józef Szugrociński.

Pamiętasz swój pierwszy koncert?

Nasz pierwszy koncert odbył się w Technikum na hali sportowej. To była jakaś szkolna uroczystość nie pamiętam dokładnie z jakiej okazji. Miałem wtedy 13 lat. Całość wypadła bardzo dobrze. W domowych archiwach powinny być zdjęcia z tego koncertu. To było dla mnie niezwykłe przeżycie. Kilkaset osób na hali, wywarło na mnie wrażenie. Nie będę ukrywał, że to wydarzenie mocno na mnie wpłynęło. Zadecydowało nawet o wyborze szkoły. Obecność pana Józefa Szurgocińskiego, który nam pomagał przy próbach – sam grał na klawiszach- wpłynęła na to, że zmieniłem swoje plany i zamiast do liceum poszedłem do szkoły „pod zakładami”, do szkoły zawodowej – mimo, że wcześniej nie miałem jakiś technicznych zamiłowań. Uważałem się i uważam za humanistę.

Ze szkoły przenieśliście się do „Domu Chłopa”…

Wraz z wybudowaniem Domu Kultury próby przeniosły się do nowego obiektu. Na początku lat 80 ten Sagittarius był już taki mój: zacząłem pisać piosenki, zacząłem śpiewać. Spędzałem masę czasu w tym Domu Kultury. Na szczęście była taka instytucja jak „Dom Chłopa”, gdzie był sprzęt na którym mogliśmy ćwiczyć. Później zacząłem w tej instytucji pracować najpierw jako pracownik techniczny, a następnie jako instruktor muzyczny. Podnosiłem swoje kwalifikacje, robiłem kursy itd. Miło wspominam te czasy.


Fot.: Początek lat 80. Od lewej: Robert Lubera, Jerzy Lubera, Andrzej Kosiorowski, Mariusz Moskalewicz.

Dlaczego twój brat Jurek, który tak naprawdę zaraził Cię muzyką nie grał z wami?

W pewnym monecie trzeba się określić. Czy grasz tylko dla przyjemności, w domu, na imprezach, na ognisku itd., czy chcesz temu poświęcić swoje życie. Jurek miał wiele innych talentów które realizował. Bycie muzykiem nie było najważniejszym elementem w jego życiu. On miał talent techniczny i rozwijał się w tym kierunku, poszedł na studia na politechnikę itd. , a granie traktował jako element rozrywki, zabawy, odskoczni.

Skąd się wzięła nazwa Sagittarius?

Sagittarius to nazwa odziedziczona po zespole funkcjonującym w Klubie Fabrycznym. Grał w nim mój brat, mój sąsiad Wojtek Jasiński i wielu innych chłopaków.

Jak wyglądał wasz początkowy repertuar? Graliście Covery?

To były inne czasy. Wtedy nikt nie grał coverów, w taki sposób jak to się robi dzisiaj. Komponowaliśmy swoje rzeczy. Trzeba powiedzieć szczerze, że początek nie był bluesowy. Na początku szukaliśmy wspólnego muzycznego języka. Słuchaliśmy wówczas wielu muzyków. Wtedy na czasie było Pink Floyd, Genesis, Deep Purple, Led Zeppelin, Eric Clapton. Byli dla nas wzorem do naśladowania.

W tamtych czasach nie było czegoś takiego jak „Idol” , „X-Factor” czy coś w tym stylu. Jedyną możliwością przebicia się były festiwale muzyczne. Jak to wyglądało w waszym przypadku?

Podobnie jak wszystkie zespoły z takich domów kultury zaczęliśmy brać udział w przeglądach. Przez pierwsze lata, nie odnosiliśmy jakiś spektakularnych sukcesów. W 1982 roku wygraliśmy pierwsze eliminacje, pojechaliśmy na drugie i one zakończyły się na jakimś etapie, nie pamiętam dokładnie na jakim, ale tam się zaczęła krystalizować forma. Mariusz Moskalewicz zaczął pisać fajne teksty, ja robiłem do tego muzykę, sam też od czasu do czasu pisałem teksty i powoli nabieraliśmy charakteru bluesowego.

Sława Sagittariusa rozpoczęła się po występie na festiwalu w Opolu. Możesz przybliżyć te historię?

W 1984 roku dostaliśmy się do finałowego przeglądu we Wrocławiu OMPP (Ogólnopolski Młodzieżowy Przegląd Piosenki) – odpowiednik dzisiejszego \”Idola\” – a rok później w 1985 roku staliśmy się laureatami tego przeglądu, dzięki czemu weszliśmy do ogólnopolskiej złotej dziesiątki co owocowało koncertem na festiwalu w Opolu w kategorii „Debiuty”. Oprócz nas grał wówczas w Debiutach Mietek Szcześniak, który zresztą wygrał ten koncert „Debiutów”. Zespół tworzyli wówczas: Mariusz Moskalewicz, Andrzej Paprot, Andrzej Kosiorowski i ja. Z czasem doszło do zmiany: Andrzeja Kosiorowskiego zastąpił Andrzej Barnaś.

Bałeś się tego występu?

Podczas naszego występu na widowni siedzieli muzycy Budki Suflera. To było niesamowite wrażenie bo myśmy się nagle znaleźli w wielkim świecie. Wyobraź sobie: wychodzisz na scenę w Opolu i wiesz, że to już nie są żarty, że bierzesz udział w poważnym koncercie, w produkcji telewizyjnej. Czujesz olbrzymią presje bo wiesz, że to twoje 5 minut. Albo dasz z siebie wszystko i odniesiesz sukces albo zawalisz sprawę i nie masz już czego szukać w branży.

Nagle kilku chłopców z Nowej Dęby znalazło się w takiej sytuacji. Myśmy nigdy nie byli przygotowani mentalnie na to wszystko. Byliśmy chłopakami, którzy się spotykali i sobie grali na luzie w miejskim domu kultury jakich pełno w całej Polsce. A tu nagle coś się dzieje. Często podkreślam, że każdy Liverpool i każda Nowa Dęba ma swoich czterech chłopaków.


Fot.: Zespół SAGITTARIUS. Od lewej: Andrzej Kosiorowski, Mariusz Moskalewicz, Andrzej Paprot, Robert Lubera
Co było dalej?

Wtedy Lech Nowicki –ówczesny dyrektor Radiowej Trójki Polskiego Radia, ojciec Katarzyny „Noviki” Nowickiej –zaprosił nas do sesji nagraniowej do Warszawy na ulicę Myślenicką do legendarnego studia Trójki. Pojechaliśmy tam i nagraliśmy dwie piosenki: „Deszczowego bluesa” i „Stary jeep” (to one pozwoliły zwyciężyć we Wrocławiu i to one zostały zagrane w Opolu). I okazało się, że te dwie piosenki stały się wówczas w 85’ roku prawdziwymi hitami. Zaczęliśmy grać na wszystkich najważniejszych bluesowych imprezach jakie wtedy były w Polsce. Graliśmy w Białystoku, w Sopocie w Operze Leśnej, w Jarocinie… Ja już nie pamiętam tych wszystkich nazw. Graliśmy mnóstwo koncertów i to z największymi gwiazdami. Nasze piosenki leciały w radiu. Często jechałem gdzieś autobusem i w rozgłośniach leciały kawałki ludzi z Nowej Dęby. I wtedy zauważył nas Bogdan Loebl i Tadeusz Nalepa.

Czy cenzura ingerowała w wasze teksty?

Z cenzurą nie mieliśmy większego kłopotu. Nasze wypowiedzi nie były prowokujące. Oczywiście cenzura musiała wszędzie przyklepać swoją pieczątkę ale nie było aż tak źle. Ale skoro jesteśmy przy oddziaływaniu na teksty, warto wspomnień o takiej historii, że w przypadku jednego z nich pomagał nam sam Janusz Kondratowicz. Mieliśmy problem z puentą tekstu. Dopiero Konratowicz wskazał nam drogę.

Jak przyjęto wasz sukces w samej Nowej Dębie? Jak reagowali ludzie? Spotkaliście się z aprobatą czy z zazdrością?

Zawsze się spotykasz i z jednym i z drugim. Ale w większości przyjęto nas bardzo ciepło. Graliśmy wielokrotnie koncerty w Domu Kultury przy pełnej sali, w fantastycznym klimacie. Oczywiście byli też ludzie którym się nie podobaliśmy, bo w ich mniemaniu źle wyglądaliśmy, albo odbierali nas jako zagrożenie, jako tych co burzą pewien skonstruowany przez nich ład.

Skąd mieliście sprzęt do prób, koncertów?

Część sprzętu już była ale warto wspomnieć, że dzięki temu, że udało nam się zdobyć rozgłos załatwiłem dla nowodębskiego Domu Kultury nowy sprzęt muzyczny, którego elementy były jeszcze niedawno wykorzystywane przez Samorządowy Ośrodek Kultury. Pojechałem do Tarnobrzega, wówczas miasta wojewódzkiego, do wydziału kultury, powiedziałem że jesteśmy zespołem odnoszącym sukcesy a nie mamy na czym grać i udało się pozyskać pieniądze na wypasiony jak na tamte czasy sprzęt nagłaśniający. Mieliśmy dużo poparcia bo ludzie nas lubili.

Czy w związku z tym czym się zajmujesz miałeś jakieś problemy w szkole?

Jeśli ktoś ma jakąś pasje którą żyje, to zazwyczaj zaniedbuje inne obowiązki. Tak też było u mnie i bywało, ze zaniedbywałem szkołę, co rodziło różnego rodzaju napięcia. Musiałem wybrać, albo muzyka albo nauka, albo gitara albo studia. Z czegoś musiałem zrezygnować. Poświęciłem się w całości muzyce i ona jest ze mną do dziś.



Fot.: Artykuły prasowe na temat Sagittariusa. Na zdjęciu od lewej: Mariusz Moskalewicz, Andrzej Barnaś (obecnie jest księdzem), Ela Koralewicz , Robert Lubera i Andrzej Paprot.
A czy gdy pracowałeś już w domu kultury to miewałeś problemy?

Problemy w pracy także się pojawiły. W tamtych czasach na ogół muzycy nie zarabiali tak jak dzisiaj. Nie było sytuacji, że koncerty gwarantowały zarobki na wystarczającym poziomie. Żeby się utrzymać oprócz grania musiałem pracować. Miałem szczęście, że pracowałem w miejscu, które lubiłem czyli w domu kultury. Ale niestety pojawiły się różnego typu problemy np.: czy gdy jadę na koncert to ja jestem w delegacji czy to jest mój prywatny wyjazd? I oczywiście dyskusje i różnego typu sugestie. Ale do tego nie chcę już wracać. O tym nie warto mówić.

W latach twojej młodości Nowa Dęba oprócz poligonu gdzie jedna część Polski odbywała zasadniczą służbę wojskową a inna kupowała żelazka, słynęła z produkcji narkotyków, zwłaszcza „kompotu”. Środowisko artystyczne w świadomości społecznej uchodzi za grupę osób, która stymuluje się alkoholem lub innymi środkami. Jak to wyglądało w waszej grupie?

Problemy z alkoholem, narkotykami czy ogólnie mówiąc używkami mają wszystkie środowiska. Nie da się zaprzeczyć, że Nowa Dęba była zagłębiem narkotycznym w tamtym czasie i niestety wielu ludzi z mojej generacji, moich kolegów nie dożyło dnia dzisiejszego. Wielu nie dożyło nawet 30 lat. Strasznie mi ich szkoda, bo to byli fajni , wspaniali ludzie. Każdy z nas szukał w tych ciężkich strasznie czasach jakiegoś sposobu na życie, jakiejś młodzieńczej radości, możliwości spełnienia się – niestety część z nas została wciągnięta przez nałóg. Kto w porę uciekł, ten zachował życie. Niestety nie wszyscy zdążyli. Niestety pochowałem kilku utalentowanych kolegów.

Gdy artysta jest na fali staje przed wieloma pokusami. Oprócz używek to między innymi możliwość łatwego i szybkiego kontaktu z płcią przeciwną…

Oczywiście jak jesteś na scenie, dziewczyny Cię lubią, masz taki immunitet artysty: wszyscy cię klepią po plecach, chcą z tobą porozmawiać, spędzić z tobą czas. Ja pochodzę z takiej rodziny gdzie mnie nauczono pewnych rzeczy, wpojono pewne zasady i wartości więc ja wiedziałem jak się mam zachować. To nie było dla mnie problemem. Nie trzeba być muzykiem by się dobrze bawić w gronie damsko-męskim, ale w naszym wydaniu nigdy nie miało to takiego wymiaru, że po koncercie konsumowaliśmy przypadkowe znajomości w hotelu. Oczywiście było wiele miłych sytuacji, ale nie byliśmy jakimś zdemoralizowanym, rock’nrollowym , gwiazdorskim zespołem.

KONIEC CZĘŚCI I
Rozmawiał: Marek Ostapko
Materiały źródłowe udostępnił: Mariusz Moskalewicz

 

62 KOMENTARZE

  1. Coż za porażajacy patos! umarłem ze śmiechu już przy historycznych nowodębskich utworach, dalej jest tylko mocniej :D:o

  2. ooooooo paczta ludzie jakiś BURAK się zawieruszył….pewnikiem jak chłopy jechoły do cukrowni to z przyczepy wypadł………
    ty wiesz co oznacza słowo "PATOS" nie możliwe buhahahahahahahah :) chyba se na wiki wyczytoł

  3. To jest historia naszego miasta. Nikt nie powtórzył tego wyczynu do tej pory. Zapowiada się ciekawa impreza na te Święta. Pozdrowienia dla wykonawców. Dobrze, znowu Was zobaczyć razem.

  4. pozdrawiam Sagittarius, temat rozmowy na nocke, pare flaszek i dwie skrzynki piwka, czasy PRLu byly podle, ale muza byla konkretna, mimo uplywu lat slucham do dzisaj, minimalne srodki, zadnej wielkiej kasy, tylko talent, teraz takze jest w Polsce podly czas, ale jest w obrocie spora kasa, sa super srodki, ale talentu za grosz, a jak jest to nie w TV nie w radio ale na ulicy, a kto tego obecnego badziewia bedzie sluchal za 30-40 lat to ja nie wiem…

  5. mnie takze to cieszy , ze ktos w koncu przypomnial sobie o naszym miasteczku,jest wiele mieszkancow ktorzy nie wiedza nawet ja powstala NOWA DEBA, co jest bardzo przykre

  6. piękne czasy zespołu, ciekawe ile koncertów będzie w wyremontowanym domu kultury, bo w tamtych czasach koncert były nawet dwa w tygodniu dobrych zespołów.pozdrowienia dla Zespołu SAGITTARIUS

  7. Niestety nie jest to repertuar i impreza dla ciebie. Nie będzie tam kiełbachy, piwska, podestu zbitego z desek i Maryny zabawiającej się "za sceno" ze Zbyszkiem, Jankiem i Staszkiem dochodzącym "zza góry". Zabraknie również Antka zwanego "Wyrwidębem" walczącego na sztachety z przyjezdnymi z Pietropola. Tej wspaniałej zabawy nie uświęci swoją obecnością kapela weselna o dźwięcznej nazwie "Jutrzenka" tudzież "Relaks" (*zbieżność nazw przypadkowa). Nie wiem z jakiej wioski jesteś, ale jeśli nawet od jakiegoś czasu mieszkasz w Nowej Dębie to i tak ( co widać po twoim wpisie) nie rozumiesz czym jest tożsamość lokalna i lokalny patriotyzm. Mentalnie jesteś na tym festynie który tak barwnie opisałem wobec czego nie załapiesz czym się "podniecamy".

  8. [quote]#11 | I CO SIE dnia 12/06/2011 15:40
    I co sie tak podniecacie? ,ze paru dziadkow bedzie pitolic balabajke[/quote]
    Klucz trzynastka w rękę i na sosnę igły odkręcać a nie pitolić głupoty na forum.Te dziadki to klasa sama w sobie i nic Ci do nich.Nam wtedy nikt pod nos gotowego nie podstawiał

  9. @ Zimna Piłka:

    Nie wiem, skąd u Ciebie przekonanie, że taki poziom buractwa musi charakteryzowac kogoś ze wsi, że taki burak nie może być z Nowej Deby.

    Czy taki poziom uprzedzenia w stosunku do innych ludzi jest taki wielkomiejski?

  10. To nie uprzedzenie lecz powtarzanie tez o których mówi taka dyscyplina jak socjologia + antropologia. Myślę, że będziemy zgodni co do tego, że nasze postawy kształtują nie tylko geny ale również środowisko w jakim się wychowujemy.

    -jeśli w środowisku tym wzorce zachowania wyznacza ciągle nawalony szef OSP o inteligencji ziemniaka – za to mający na tyle buty w sobie by pochukiwać chamskimi odzywkami na każdego mądrzejszego czym wyrabia sobie szacunek reszty wioski na zasadzie "paaaa , ale łon mu powiedzioł" (nie ważne co "powiedzioł" i czy to miało sens lecz, że mu "dowalił" i było "śmiesznie);
    -jeśli stan ducha wyznaczają niskiego poziomu treści zawarte w utworach miejscowego zespołu ludowego tworzonego przez członkinie koła gospodyń wiejskich, których najbardziej ambitną rozrywką na jaką są w stanie się zdobyć jest wyprawa do TESCO lub innego sklepu wielkopowierzchniowego;
    -jeśli jedyną opcją dla młodzieży chcącej zrobić coś w wolnym czasie jest wiata przystanku autobusowego będąca jednocześnie miejscem schadzek (w mieście są blokersi, na wsi "przystankersi")
    -jeśli całą zbiorowość trzyma w rękach niepoczytalny pleban uznający się za Boga na ziemi, grzmiący moralizatorsko z ambony co niedziela a sam nie zachowujący swej nauki

    … to bardzo ciężko wyjść z takiego środowiska suchą nogą. Oczywiście nie każda wieś wygląda tak strasznie i nie każdy kto się na wsi urodzi jest skazany na taki los. Dokonałem pewno uogólnienia na potrzeby swojego opisu. Mówię o pewnych mechanizmach i prawidłowościach jakimi rządzi się życie na wsi. Barbara Szacka w swojej książce "Wprowadzenie do socjologii" pisze tak:[i] "Przepaść między miastem a wsią jest nie tylko pochodną różnic poziomu kwalifikacji i wykształcenia ludności zamieszkujących te dwa rodzaje obszarów. Badania antropologów dowodnie wykazały, że upośledzająco działa sama <<wiejskość>> "[/i](s.335)
    W miastach jest dużo buraków, którzy mieszkają już terytorialnie w mieście ale mentalnie są jak ten ziemniak szefujący remizie. Dlatego zaznaczyłem, że delikwent nr 11 może mieszkać w ND od jakiegoś czasu. Jeśli masz inne zdanie niż socjolodzy warto abyś przeprowadził własne badania i wykazał słabość dotychczasowych teorii. Jestem przekonany, że obalając ich teorie zyskasz duży rozgłos a twoja książka przyniesie Ci spory dochód. A więc do dzieła :)

    P.S. Wieś jest biedniejsza, gorzej wykształcona, zamknięta intelektualnie więc bardzo łatwo w takim środowisku stłamsić i zdusić talent zamykając rozwijającą się osobowość zabobonami. Dlatego tym większy szacun dla ludzi którzy się z tego wyrwali i coś osiągneli bo mieli trudniej niż ci w mieście :)

  11. Oczywiście, każdy uprzedzony cżłowiek próbuje podeprzeć swoje fobie i uprzedzenia jakąś nauką. Gdybyś nie lubił Murzynów, p[rzytaczałbyś wyniki badań IQ dowodzące, że czarni amerykanie wypadają w nich gorzej, etc. Nil novi.

    Z antropologią możesz nie wyjeżdżać, bo gołym okiem widać, że na temat kultury wsi wiesz niewiele. Oczywiście, nie znasz prac lubelskiej szkoły etnolingwistycznej, ale po co od razu wymagać znajomości etnolingwistyki, rodzima etnografia, w tym seria genialnych prac Kotuli jest Ci zapewne obca.
    Więc nie wiesz oczywiście, że wsi bardziej niż ten pleban (ciekawe, gdzieś go widział) od końca II wojny światowej, a i przed nią takoż szkodziły bardziej tłumy uprzedzonych miastowych, mających siebie i swoją, pożal się Boże, kulturę za szczyt osiągnięć duchowych ludzkości. Strzeliłeś sobie w stopę dając upust swoim przesądom i uprzedzeniom, mleko się rozlało.

  12. Niemniej nie o różnice jakościowe między kulturą wsi a miasta chodzi. Chodzi o to, że widząc u obcej osoby negatywne cechy automatycznie przypisałeś ją do nielubianej przez ciebie grupy.
    To tak, jakbyś zobaczył złodzieja i powiedział ,,na sto procent Cygan/Żyd/pedał''

  13. A moze byloby dobrym pomyslem zaprosic Jozka Szurgocinskiego i kilka chwil powspominac?
    Ja jestem juz starszym pokoleniem Nowej Deby i w kwestii muzyki nowodebskiej pamietam czasy (lata 70-te) braci Lewandowskich,Andrzeja Frajndta, Tadka Trzcinskiego,sp. Termeny,sp. Buziewicza, Tadka Widza ,Zbyszka Karbowskiego,Henka Koscielnego,Wandy Nadajewskiej, Wojtka Oryszczaka i innych (moze ktos przypomni inne nazwiska) – muzykow i wokalistow dzialajacych w Klubie Fabrycznym oraz Klubie Spoldzielni Inwalidow. To tez fajny kawalek historii naszego miasteczka, taka odskocznia od szarosci komuny, nasza mlodosc.Mimo ciezkich czasow i niedogodnosci ludziom chcialo sie cos robic dla srodowiska.I tu chyle czola przed pania Sobieniewska, owczesna kierowniczka Klubu Fabrycznego, swietna organizatorke , sprzyjajaca mlodym talentom. Dla tych ktorzy zyli muzyka, Klub byl drugim domem.
    No a potem Sagittarius, kontynuacja pasji muzycznych mlodych, poszukujacych ludzi , ktorzy ubarwili nam kolejne lata zycia w Nowej Debie. Ach ,jest co wspominac, szanujmy to. Pozdrowienia dla wszystkich,ktorzy pamietaja! Pozdrowienia dla Sagittariusa:))

  14. Popraw mnie jeśli się mylę. Etnolingwistyka i etnografia nie neguje faktów iż:
    1) środowisko w jakim wychowuje się człowiek ma wpływ na kształt jego zachowania, postawy, sposób postrzegania świata;
    2) wieś jako środowisko jest biedniejsze niż miasto'
    3) wieś jest gorzej wykształcona niż miasto;
    4) wyniki testów gimnazjalnych w wiejskich szkołach są gorsze niż w szkołach miejskich;

    [quote]Niemniej nie o różnice jakościowe między kulturą wsi a miasta chodzi[/quote]
    I o tych właśnie różnicach pisałem. Ale w jednym się zgodzę: przypisałem osobę do określonej (nie oznacza to, że nie lubianej)* grupy na podstawie jej zachowania, bo uważam że zachowanie tej osoby spełnia kryteria takiego jej zaszeregowania. Dokonałem OCENY. Być może mylnej, być może słusznej. Ale tego się raczej nie dowiemy.

    *Nigdzie nie napisałem, że wieś "to nie lubiana przeze mnie grupa". Zakwalifikowałaś mnie na podstawie swoich doświadczeń do określonej grupy "przeciwników wsi i kultury wiejskiej". Czy więc jesteś uprzedzona? Może oboje kierujemy się uprzedzeniami, ale nie zawsze uprzedzenia są błędne. Może pomagają nam odnaleźć się w skomplikowanej rzeczywistości społecznej ? ;)

  15. ) wieś jest gorzej wykształcona niż miasto;
    4) wyniki testów gimnazjalnych w wiejskich szkołach są gorsze niż w szkołach miejskich;

    Tu się nie zgodzę. Studiowałąm z ludźmi w przytłaczającej większości pochodzącymi ze wsi, ze wsi (uniwersytet Jagielloński).

    Co do wyników, też polemizowałabym. W poprzednich latach gimnazja w ościennym powiecie kolbuszowskim miały wyniki powyżej średniej wojewódzkiej, dobrze było tez z testami na koniec szóstych klas.

    Zakwalifikowałam Cię do grupy uprzedzonych, zamkniętych mieszczuchów w drugim, góra trzecim pokoleniu na podstawie budowanego przez Ciebie obrazu wsi.

  16. Nie wątpię, że studiowałaś z ludźmi pochodzącymi ze wsi i nie wątpię, że osiągali b. dobre wyniki. Napisałem przecież, że nie każdy kto urodził się na wsi jest skazany na niepowodzenie. Pisałem, że ma trudniej, bo środowisko obarcza go pewnym ciężarem (taki "kulturowy grzech pierworodny", że sobie pozwolę na taką wrzutkę ). To, że studiowałaś z takimi osobami nie przeczy temu co napisałem. Wedle wyników badań i statystyk w porównaniu z miastem wieś jest gorzej wykształcona (ma mniejszy odsetek ludzi wykształconych) ale nie oznacza że nie mieszkają tam ludzie wykształceni. Myślę, że jako osoba inteligentna doskonale wyczuwasz różnice.
    [quote]Zakwalifikowałam Cię do grupy uprzedzonych, zamkniętych mieszczuchów w drugim, góra trzecim pokoleniu na podstawie budowanego przez Ciebie obrazu wsi.[/quote]
    Nie gniewam się. Ale skoro Ty miałaś prawo zakwalifikować mnie do określonej grupy to ja również miałem prawo zakwalifikować "gentelmana" nr 11 do takiej a nie innej grupy. Fajnie się rozmawia (dla mnie to przyjemność) ale obawiam się, że niszczymy innym muzyczny temat.

  17. Moskal,Bajnoś,Szprotu,Pijak,Luba to HISTORIA tego grajdoła.Lansiarzy przemęczonych swoim pochodzeniem bądź wykszałceniem zapraszam na fejsika niech se coś polajkują.Dziękuję za uwagę.

  18. nawet nie wiedzialem ze taki zespol byl w Nowej Debie; w zyciu bym nie powiedzial ze pan lubera gral, tym bardziej moskalewicz albo pan kosiorowski :D niezle! :) fajnie ze mamy byc z czego dumni!

  19. Pozdrawiam Sagittarius i szczególnie pana Marka Ostapko.Swietny pomysł z tym comembackiem.Nie miałem okazji słuchać i oglądać zespołu w latach 80-tych. Może uda mi się to w tym roku 27 grudnia.

  20. @ Zimna piłka, no ok, mosz rację, niepotrzebnie robimy offtopa.
    Niemniej gdyby kolega na temat którego dyskutujemy nie wykazoł sie bezinteresowno zawiścio, ni mielibyśmy tematu do offtopu.

    No to na temat: ciekawa rozmowa, ciekawe czasy, dobre materiały. Koncert zapowiada sie interesująco.

  21. czytając wasze wpisy można wnioskować, że kultura osobista idzie w parze z wykształceniem co nie pokrywa się często w życiu codziennym jak można to zauważyć na każdym kroku-pozdrawiam.Zapominamy o swoich korzeniach

  22. Moj TEST wypada z IQ 178 dla JAGIELONKI , IQ dla Zimnej pilki to 76 ,pozostali inteligenty maja IQ na poziomie 100 bo BURAK CWIKLOWY TO NIE TO SAMO CO BURAK PASTEWNY,a swoja droga # 11 wpuscil was w maliny i pewnie mu o to chodzilo

  23. Prawda jest taka ze kiedys liczyl sie talent. Nie bylo zbyt wiele wzorcow zachodnich bo dostep do nich byl ograniczony. Nie bylo powielania. Przewaznie byla to kreatywnosc i ambicja. Co by nie mowic o Panu Luberze (pomijam tu jego osobowosc) zrobil on chyba najwieksza kariere obok Grzeska Sudola, mam na mysli ludzi pochodzacych z tego miasta.
    Teraz jak wiadomo kroluje popelina i jakies slabej jakosci kalki z zachodu. I niestety trudniej sie przebic do szerszej publicznosci jesli nie jest sie lachociagiem albo choragiewka która wszystko i wszedzie odspiewa byle zarobic, bo bardziej liczy sie kasa niz talent i ambicja.
    Fajnie ze ktos przywolal ten temat, bo Deba wychowala kilku dobrych muzykow i warto o tym pamietac.
    A w ogole jestem z Majdanu, zaraz mi ktos dowali anonimowo ze wiesniak itd. Sram na to, get a life :)
    Pozdrawiam myslacych.

  24. [quote]#28 | Ernest dnia 12/06/2011 23:30
    Pozdrawiam Sagittarius i szczególnie pana Marka Ostapko.Swietny pomysł z tym comembackiem.Nie miałem okazji słuchać i oglądać zespołu w latach 80-tych. Może uda mi się to w tym roku 27 grudnia.[/quote]
    Na PANA to trzeba mieć wygląd..i klasę.Napisz może jeszcze że powstanie tegoż zespołu było dziełem M.Ostapko.Chociaż ,w tamtych czasach to M.Ostapko z jajka na jajko skakał.
    [quote]#18 | cenmy to co przezylismy dnia 12/06/2011 17:57
    A moze byloby dobrym pomyslem zaprosic Jozka Szurgocinskiego i kilka chwil powspominac?[/quote]
    Jak pamiętam to grał Wiesiek Widz,nie Tadek.Był jeszcze Leszek Strojek i Wojtek Jasiński(Jelenia Góra).
    R.Lubera nie był znowu takim orłem,znam wypowiedzi byłych członków zespołu.Nie zawsze są to pochlebne opinie.Osobiście,celowo z niektórymi z nich dziś rozmawiałem,mam więc opinię zaczerpniętą u samych żródeł.

    .

  25. Zapowiada się przyjemny koncert. Chyba nigdy nie słyszałem (a może byłem tak mały, że nie pamiętam) Sagittariusa i The End na żywo i ta część koncertu mnie najbardziej interesuje, bo na koncerty Nie-bo wpadam to tu, to tam. Chyba nie wszyscy członkowie tych starych składów grają regularnie, ale tu będzie chodzić o przypomnienie historii i o dobrą zabawę, więc stary jeep ruszy na pewno :)

    Ciekawe jak to zabrzmi w odremontowanym Domu Chłopa bez desek, powinno być cieplej niż kiedyś.

  26. te Twoje wszystie wypociny odnośnie wyższości miasta nad wsią miałby uzsadnienie, gdybyś brała pod uwagę miasta akademickie, w których panuje kultura wyższa. Porównanie miasteczka pokroju ND jest nie na miejscu. Nie wyczuwam żadnej różnicy między poziomiem typowego mieszkańca Dęby a okolicznych wsi.

    Co do koncertu to doskonały pomysł. Pozdrawiam

  27. do #33: Ty za to masz klasę, ze swoim "wiem, ale nie powiem!" w stylu wzajemnego "szantażowania się" dzieciaków z podstawówki…

    Pozdrowienia dla muzyków i dla Marka za fajny wywiad, czekam na drugą część!

  28. [quote]#36 | Gosc dnia 12/07/2011 17:35
    do #33: Ty za to masz klasę, ze swoim "wiem, ale nie powiem!" w stylu wzajemnego "szantażowania się" dzieciaków z podstawówki…[/quote]
    zabolało?B)ma boleć …adminieB)

  29. Marek Lewandowski (RH- i nne warszawskie zespoły), Andrzej Frajndt (Bardowie,Partita) oni też zaczynali w Klubie Fabrycznym.

  30. [color=#ffff33]Na PANA to trzeba mieć wygląd..i klasę.Napisz może jeszcze że powstanie tegoż zespołu było dziełem M.Ostapko.Chociaż ,w tamtych czasach to M.Ostapko z jajka na jajko skakał. [/color]
    aqq kto ty jesteś i co zrobiłeś dla naszego miasta,że PANEM jesteś nie wierzę,raczej zgorzkniałym starym prykiem któremu nic w życiu nie wyszło.

  31. Kogo zabolało, tego zabolało, ale na pewno nie mnie ani nie Admina, tylko raczej jakąś sfrustrowaną miernotę i małego zawistnika, PANIE aqq.

  32. A co? Poseł pokazał wam wasze miejsce w szeregu czy o co chodzi, że was zabolało samorządziki? Czy tak po prostu temat rozbijasz?

  33. "Ich Samorządziki" przyjdzcie na koncert. Zobaczcie czym jest dobra muzyka. Nie wypaliła intryga z halą. Porażka na całej linii. Ale muzyka łagodzi obyczaje i potrafi łączyć ludzi.
    Super ! Nie mogę się doczekać koncertu! Szacunek dla Muzyków!

  34. Na koncercie bedzie okazja wreczyc BUKIET ROZ PANI JANINIE ,i ma byc tyle ile WLOSOW W BRODZIE BURMISTRZA ,ratuszowe do dziela ,ba do LICZENIA bo czas ucieka:@

  35. Niesamowite , może będzie można spotkać paru kumpli , Małego , Siwego , no i wielebnego ks Andrzeja …. ech łza się w oku kręci …

  36. Ratusikowe to prucz Lubery i Ostapki z wiochy przypełzły , a teraz mają się za szacownych Dębian , nazwisk nie będę wymieniał …… pewnie w necie przeczytają co to jes SAGITARIUS ….. ale co tam , posłuchać zawsze mogą , zawsze to inna muzyka jaką słyszeli na festynach za swoich młodych lat . No i tutaj sztachetą nie dostaną po grzbiecie ….

  37. Jakież z tej dęby miasto pfffff :P
    prawa miejskie 1961, mieszkańców… ledwo przekroczone 10k i to tylko dlatego, że kilka lat temu włączyli wioski (gdzie jeszcze dziś stodoły stoją).
    Osobiście nie mam nic do wsi,bo właśnie sam się na wieś przeprowadziłem, śmieszy mnie tylko to skamlenie, że ND wydaje kasę na wioski…
    A gdzie ma wydawać skoro ND to gmina wiejska i tylko maleńki ułamek jej mieszkańców mieszka w "mieście" :) W "mieście" w których poza gminą niema praktycznie żadnych instytucji.

  38. [quote]#53 | Rysiek dnia 12/16/2011 18:36
    Sam sobie tarmoś
    Ja mam lepsze rzeczy do roboty[/quote]
    Nie zapomnij do tej roboty spodni i butów ściągnąć.Jakeś się na wieś wprowadził to przypadkiem w czasie :D "roboty " nie pomyl krowy z kobietą.

  39. @aqq Bez obaw krowy (ani żadnych innych zwierząt) nie posiadam. Pola także nie mam ;)
    Ale współczuję tobie, że miewasz problemy z rozróżnianiem :P
    @54 przesadzasz, ok 1/2 to max ale tylko wtedy gdy liczyć całą ND jako miasto….
    Przejedź się po dębie wsi/ okolicach granicy z Majdanem itp.itd…. Granice administracyjne są jakie są ale to nie znaczy, że cała dęba to miasto :P

  40. ja urodzilem sie w nowej debie w 79 . widzialem tych gosci .wąskie spodnie baty zero obory ….. tak kolesie wyglądali na miescie. no i muza ok. nie grali wsiowego dicho.. a tak apropos . miasto waskie dzinsy . wiesniaki z okolic deby to fioletowe dzwony nosili .pozdrawiam gości z mojego miasta dawajciee dalej koncerty woiciu

  41. atak apropo n . deba to zawsze sieę ubierała fajnie . jak wyjechales z miasta to byscie zobaczyli wsiokuw . mnie gonili w 80 latach 16 razy widlami .capy w dzwonach .taka prawda. troche widzialem……………..w o i c iu

  42. czytam wasze wypowiedzi i sie smieje. mnie było dane wyprowadzic sie z n d . wlasnie na wioche….. ile ja sie naszarpalem z wsiurami.. to k…. szok. przez 10 lat zaczepki.. pomiedzy chlopakiem z n. d. a wsiurami … stare baby zegnaly sie na mój widok mialem 13.lat . wiecie jak wsioki wygladali.. chlopy w fioletowych szwedach piura z tylu gumofilce.. to była mlodziez.. apropo moja muza to stary punk. zastanuwcie sie lepiej k…………. troche. nd zawsze sie ubieralo ok…. z powazaniem.. w o i c iu/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here