Relacja z upamiętnienia Krwawej Niedzieli w Nowej Dębie

2

W dniu 11 lipca 2014 roku obchodziliśmy 71 rocznicę „Krawej Niedzieli” na Wołyniu, uważanej za punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej czyli akcji masowej eksterminacji ludności polskiej zamieszkującej wschodnie tereny II Rzeczpospolitej.

11 lipca to kolejna rocznica krwawej niedzieli. W tym dniu wspominamy ofiary rzezi wołyńskiej, okrutnego ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej do jakiego doszło w 1943 roku na wschodnich terenach ówczesnej Rzeczpospolitej. Ukraińscy faszyści wymordowali kilkadziesiąt tysięcy naszych rodaków. Ginęli tylko za to, że byli Polakami i katolikami. Dzisiaj w wyniku poprawności politycznej nad tymi wydarzeniami spuszczana jest zasłona milczenia, dochodzi do relatywizowania historii. Dlatego musimy w sposób szczególny przypominać o tym co tak naprawdę się wydarzyło – mówi radny Marek Ostapko,główny organizator uroczystości.

W piątek 11 lipca na nowodębskim cmentarzu komunalnym, przedstawiciele Towarzystwa RATUSZ (radni: Janina Lubera i Marek Ostapko) oraz STALI Nowa Dęba (Tomasz Zieliński) złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową ku czci Polaków, którzy zginęli na wschodzie w czasie II Wojny Światowej. Następnie w sali kameralnej Samorządowego Ośrodka Kultury odbyła się prelekcja Pana Tomasza Berezy, pracownika rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej poświęcona tragicznym wydarzeniom na wschodzie.

Po wykładzie zapreentowano flm pt. „Było sobie miasteczko„, który opowiadał historię Kisielina, miasteczka na Wołyniu, w którym do czasów II wojny światowej żyło w zgodzie kilka narodowości: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy, Czesi. Miasteczko było zamożne, dobrze prosperowało, stanowiło też silny ośrodek ariański na tych ziemiach. Znajdowała się tam drukarnia i biblioteka, działała tłocznia oleju, gorzelnia, cegielnia, mleczarnia. Dziś po dawnej świetności zostało niewiele, choć ziemie tam urodzajne. Przedwojennej mieszanki narodów też już nie ma mieszkają tam sami Ukraińcy. Za to pośród zieleni wciąż stoją ruiny kościoła, który był miejscem i niemym świadkiem tragedii, jaka rozegrała się w Kisielinie 11 lipca 1943 r. Tego dnia nacjonaliści ukraińscy właśnie w murach świątyni brutalnie wymordowali część polskich mieszkańców Kisielina. Reszta ratowała się, uchodząc na zawsze z rodzinnej ziemi. Narratorami filmu jest rodzina Dębskich: Krzesimir Dębski, jego matka Aniela, brat Wisław, syn Radzimir, bratanica Ulesława Lubek. Występują także Ukraińcy – obecni mieszkańcy Kisielina, z których większość pamięta tamte dramatyczne wydarzenia. Tytuł filmu to również tytuł monografii o Kisielinie i jego mieszkańcach napisanej przez nieżyjącego już ojca Krzesimira, Włodzimierza Sławosza Dębskiego. Oprawę muzyczną filmu stanowi muzyka Krzesimira Dębskiego zainspirowana wspomnieniami kresowymi, a zwłaszcza fragmenty Oratorium Kres Kresów, skomponowanego dla uczczenia pamięci ofiar mordów na Wołyniu. Prawykonanie utworu odbyło się 17 września 2008 r. w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Film jest nie tylko opowieścią o Polakach z Kisielina. To także refleksja nad zagładą polskich Kresów, ich bogatej kultury i tradycji, nad trudnym dziedzictwem tej zagłady. [TVP]

Towarzystwo Ratusz dziękuje IPN oddział w Rzeszwie, oraz SOK w Nowej Dębie za pomoc w organizacji uroczystości.

FILM: „Było sobie miasteczko”

2 KOMENTARZE

  1. Piękne miasteczko było, bez betonu i gówna w lesie. Smutny i radosny zarazem ten film. Należy o tym pamiętać. Ten obraz tego miasteczka to mistrzostwo świata. Do tej pory widać że w ludziach tam mieszkających jest dobroć dla bliźnich.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here